Translate

wtorek, 29 kwietnia 2014

Czy krajobraz ma smak? / Landscape has a taste?

tak, ma!
doświadczyłam tego podczas ostatniego weekendu
wycieczka za miasto
weekend w Blue Mountains 
i skarpy, które odbierają mowę
siadziałam sobie z M. tuż nad taką skarpą w drodze na Mt Victoria...
pomyślałam sobie wtedy, nie o pięknym widoku, który nas otaczała, nie o cudownej naturze, ani o kolorach, czy śpiewających ptakach, ale o smaku przepysznych muffinów z makiem i lemon curdem... nie wiem skąd to nieodparte myślenie o przepisie na te muffiny. Przecież, ani nie miałam, ich sobie zrobić, ani nie jadłam ich chwilę (ani dwie) wcześniej...
Widok Blue Mountains w NSW w Australii, smakuje tak, jak te oto muffiny:

Poppy seed muffins with lemon curd





Na 12 sztuk muffinów:
szklanka mąki
2/3 szklanki mleka
jajko
łyżeczka proszku do pieczenia
pół łyżeczki soli
dwie łyżki maku
1/4 szklanki cukru
1/2 szklanki oleju
2 łyżki lemon curd (można zastąpić sokiem z jednej cytryny)

W misce mieszamy suche składniki (tj. mąkę, proszek do pieczenia, cukier, sól, mak) w drugiej misce mieszamy mokre składniki (jajo, mleko, olej, lemon curd) następnie mieszamy zawartości dwóch misek. Formę na muffiny wykładamy papilotkami. Do każdej nakładamy ciasto. Pieczemy w 180 stopniach około 25 minut.





Następnym razem, gdy znów wybierzemy się do Blue Mountains, koniecznie bierzemy je ze sobą.


To ten widok właśnie, smakuje jak makowy muffin z lemon curd


wtorek, 22 kwietnia 2014

Egzotyczne Vanuatu na talerzu

Uwielbiam poznawać nowe miejsca.
Uwielbiam ten Moment, kiedy z M. wybieramy kolejne miejsce, które chcemy zobaczyć. Zazwyczaj kieruje nami po prostu ciekawość, nie rzadko zdjęcie znalezione gdzieś w sieci, w książce, w albumie, gdzieś na ścianie...
Albo historie ludzi, często podróżników, których po drodze poznajemy. Przy miłej luźnej rozmowie po chwili mówią: "ej koniecznie musicie zobaczyć, to miejsce, pojechać tam, a tam, spróbować tego a tego, ..."
padło na Pacyfik, mieszkamy niedaleko Oceanii, prawie rzut beretem, coraz częściej zaczęliśmy się jej przyglądać, czytać, sprawdzać przeglądać...
czas ją powoli poznawać...
zaczęliśmy od Fiji (więcej TUTAJ >>).
Później przyszła kolej na Vanuatu...
Vanuatu to zdecydowanie najdziksze miejsce w jakim do tej pory byliśmy. Szczególnie, gdy za główny cel zwiedzania Vanuatu, obraliśmy sobie najmniej cywilizowaną wyspę - Tannę.

I love to explore new places. 
I love the moment when with M. choose new place that we want to see. Typically directs us just curiosity, not seldom image found somewhere on the net, in the book, in an album somewhere on the wall. We live near the Pacific, almost a stone's throw.
Time to get to know Pacific slowly ...
we started from Fiji, of which I have written the kitchen specialties HERE >> 
Then came the turn of Vanuatu ... 
Vanuatu is by far the wildest place we have ever been. Especially when the main objective of exploring this country we have taken a minimum of civilized island of Tanna.


kuchnia Joyce - naszej gospodyni na wschodnich wybrzeżach Tanny.
Mieszkańcy wschodniego wybrzeża są odcięci od pozostałych części wyspy. Nie ma mowy o żadnym sklepie, a ograniczony dostęp do prądu sprawia, że robienie większych zapasów jest mało realne. Joyce w tym małym zapleczu kuchennym nie raz wyczyniała cuda, by nas ugościć, by nam smakowało- jak podróżujemy to jemy TYLKO lokalne jedzenie... 
zapewnialiśmy Ją - "chcemy jeść to, co Wy" - byliśmy zachwyceni!

Śniadanie na Vanuatu to przede wszystkim owoce, głównie banany... smażone


Jak to bywa w państwach wyspiarskich, kuchnia opiera się przede wszystkim na rybach oraz owocach morza. Każdemu daniu towarzyszy egzotyczny owoc, głównie paw paw, banan, limonka, pomelo czy pomarańcze z zieloną skórką (cudownie słodkie).

ryba dopiero co wyciągnięta z Pacyfiku, tak - trafiła na nasze talerze :)

cudowne w smaku ryby serwowane na "plażowym targu" 

nasz obiad na plaży: czerwona ryba, ośmiornica oraz "rolle" z manioku ze szpinakiem (faworyt M.)


Lap lap, czyli tradycyjna potrawa Vanuatu (mój faworyt) w smaku przypomina pudding warzywny - bardzo smaczny, już nie długo postaram się go odtworzyć w mojej kuchni.

Lap lap ze szpinkiem raz jeszcze.

Panie serwujące te pyszności

Jednak Tanna to nie tylko owoce i ryby. Słynie także ze swojej organicznej KAWY. 
Rosną sobie tutaj, na zachodnim wybrzeżu, w samym środku lasu tropikalnego, między drzewami owocowymi a palmami - krzewy kawy. 

W 100% organiczna kawa trafia do palarni w Port Villa. Tam jest palona i pakowana. I największy paradoks - część z powrotem wraca na Tannę. 


Lokalni nie piją kawy. Na pytanie dlaczego, odpowiadają z przekąsem: "Kawa jest dla turysty!". Kawa jest bardzo droga i przeciętnego mieszkańca Tanny na nią po prostu nie stać. 
A faktycznie, gdy kupiliśmy opakowanie, mieliśmy nieodparte wrażenie, że zrobiliśmy coś, czego nikt dawno nie robił. W tym jedynym momencie poczuliśmy się jak rasowi turyści. Oczywiście nie odmówiliśmy sobie przyjemności, by jej spróbować na miejscu w lokalnej kawiarni (kawiarni, która jednocześnie była wypożyczalnią kaset video).



W kolejnym wpisie zaprezentuję Wam, jak na Vanuatu uczyłam się przyrządzać mojego pierwszego w życiu LOBSTERA :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

cassava, paw paw, kokos... czyli Fiji od kuchni

Cudowny czas.
Fiji uspokaja, pomaga zebrać myśli, przynosi odpoczynek.
Jak tylko wylądowaliśmy na wyspie od razu poczuliśmy klimat miejsca.
Fiji time, ten prosty slogan towarzyszył nam przez cały pobyt w tym magicznym miejscu.
Gorący Pacyfik, piękna rafa, lokalny wyspiarski klimat....
i doskonała świeża lokalna kuchnia.
Serwowana na ulicznych straganach, targach, gospodarstwach goszczących turystów, takich jak my, który stronią od hoteli i miejsc wypchanych turystami.

Lokalna kuchnia na Fiji to przede wszystkim owoce morza, ryby,do każdego posiłku podaje się świeże owoce (banany, papaja, paw paw, arbuz, ananas)... oraz miks kuchni hinduskiej, przepyszne roti z tuńczykiem, świeżymi muszlami lub ziemniakiem, można kupić na każdej ulicy.

Wonderful time. 
Fiji calms, helps to think, brings rest. 
As soon as we landed on the island immediately felt atmosphere of the place. 
"Fiji time", this simple slogan accompanied us throughout our stay in this magical place. 
Hot Pacific, a beautiful reef, the local insular climate .... 
and excellent fresh local cuisine. 

Local cuisine in Fiji is mainly seafood, fish, each meal given fresh fruits (bananas, papaya, paw paw, watermelon, pineapple) ... and mix of Indian cuisine, delicious roti with tuna, fresh shells or potato, you can buy at any street.



Fiji słynie przede wszystkim z uprawy kokosa i faktycznie nie ma tutaj miejsca gdzie nie spotkasz palmy kokosowej. Kokos jest nie zwykle bogaty w zastosowaniu. Zarówno jako lek w medycynie naturalnej, jako produkt spożywczy oraz w kosmetyce. Tutaj z kokosa tłoczy się przede wszystkim olej. Aby uzyskać pół litra tradycyjnego, w 100% ekologicznego oleju kokosowego potrzeba około 16 kokosów (wiem, próbowałam ;) ).

Fiji is known primarily from coconut cultivation and in fact has no place here where you don't find the coconut palm. Coconut is rich in application. Both as a medicament in natural medicine, as a food product and cosmetics. Here, the coconut is pumped mainly oil. For half a liter of traditional, 100% organic coconut oil takes about 16 coconuts (I know, I tried;)). 

Moje odkrycie- cassava (inaczej zwana maniok) podaje się ją głównie z rybą, w doskonały sposób zastępuje naszego tradycyjnego ziemniaka (w smaku nawet trochę go przypomina).

My discovery-cassava (manioc) served up mainly of fish, in a perfect way replaces our traditional potato (taste even a little it resembles).

bulwa cassavy/ bulb cassava

Na talerzu po lewej stronie pieczona cassava/ At the plate on the left side of roasted cassava

Hiszpańska makrela, dopiero co wyłowiona z Pacyfiku by dwie godziny później trafić na nasze talerze/ Spanish mackerel, just fished from the Pacific to two hours later hit on our plates

jadalnia naszych fijijskich gospodarzy/ dining room of our fiji home

Tradycyjne, lokalne śniadania na Fiji są dość tłuste. Podaje się zazwyczaj "pączki" lub smażone "pancakes" z cukrem lub dżemem i oczywiście świeże owoce.

Traditional breakfast in Fiji are quite greasy. The dosage is usually "donuts" or fried "pancakes" with sugar or jam with fresh fruit.

Śniadaniowe pancakes a'la Fiji. Smakiem przypominają racuchy. 

do każdego posiłku podawane są świeże owoce

Na lokalnym targu sprzedawane są świeże warzywa, owoce, owoce morza, ryby oraz kava, czyli pieprz metystynowy, z którego wyrabia się tradycyjny napój o właściwościach zarówno leczniczych, relaksacyjnych jak i kulturowych (więcej na temat kavy już wkrótce na blogu).

On the local market sells fresh vegetables, fruits, seafood, fish, and kava, which is used for making traditional drink (for more on kava soon on the blog).





Więcej na temat podróży na FIJI/ More about FIJI- znajdziesz TUTAJ >>