Translate

środa, 14 października 2015

jedna z przyjemniejszych food sesji, czyli... to co uwielbiam


Najbardziej to lubię fotografować. Bez dwóch zdań, lubię bardziej nawet od gotowania.
Fotografia kulinarna i fotografia podróżnicza to moje główne zajęcie i prawdziwa pasja. Kiedy trzy lata temu całkowicie zmieniłam swoje życie, wstałam zza biurka pewnej redakcji, ruszyłam w świat (ruszyłam z M. w podróż marzeń, w podróż dookoła świata), w sposób bardzo naturalny, z dnia na dzień, zaczęłam na nowo odkrywać dawno zapomnianą pasję fotografowania.

Dopiero na końcu świata, odnalazłam energię i odwagę by sięgnąć po marzenia, by podążać za swoją pasją. Kiedy z M. postanowiliśmy sobie pomieszkać jakiś czas w Australii, zresetować się, "odrodzić", spróbować od nowa, INACZEJ...
Zostałam fotografem kulinarnym i podróżniczym. Choć początki były ciężkie, nie ukrywam, nie wszystko czasem udaje się za pierwszym razem, czasem nawet za drugim nie wychodzi, ale...sięgając po marzenia, nawet małe potknięcia przynoszą zadowolenie. Co dzień uczę się nowych rzeczy, inspiruję się wszystkim co jest dookoła mnie. Podróżuję by poznawać nowe smaki, by chłonąć nowe miejsca. By żyć naprawdę.

Zagłębiam tajniki stylizacji kulinarnej. Odnalazłam swój rytm. Swoją harmonię. Nie żyję przeszłością, raczej tym co dzieje się tu i teraz.


Siedzenie za biurkiem to nie moja bajka. jakoś nigdy nie pociągały mnie rozmówki biurowe, zalewanie "rozpuszczalki" w pracowniczym aneksie kuchennym, tryliony plotek, i pogaduszek "o nie wiadomo czym", nie potrafię opowiadać godzinami o pogodzie, o nowej sukience i innych pierdołach. Dziś nie muszę udawać, że sprawia mi przyjemność praca od 7 do 15. Mi osobiście szkoda na to życia. Szkoda życia na prześciganie się. Dziś, cieszę się, że mogę łączyć pasję z pracą, że pracuję na własny rachunek, na własny rozwój. To dla mnie mega frajda i przyjemność. A najbardziej się cieszę z tego, że mam koło siebie M. który bardzo mi kibicuje, wspiera i kiedy trzeba -to nawet jest naprawdę niezłym asystentem fotografa ;)

***

Jedna z przyjemniejszych sesji w takiej ostatnio uczestniczyłam, była powodem tego co teraz piszę. Restauracja z nowoczesną kuchnią tajską w Sydney, zaprosiła mnie do współpracy. uwielbiam kuchnię tajską, jest dla mnie jedną z najsmaczniejszych na świecie, więc tym bardziej ucieszyłam się z tej propozycji. Byłam nie tylko wykonawcą wszystkich zdjęć do odnowionego, unowocześnionego menu, ale także stylizowałam wszystkie dania.

Top, właściciel i prawdziwy pasjonat jedzenia, z olbrzymim zaangażowaniem tłumaczył mi dania, opisywał produkty. Praca dla nich to była czysta przyjemność. Przyjemność także smakowa, ich kaczka w sosie śliwkowym, curry z liczi i ananasem, czy kultowa sałatka tajska z papają smakowały wybornie.

atrybuty potrzebne do pracy / próbowanie dań :)
moja ulubiona papaya salad / sesyjne atrybuty

Niezwykłe wyzwanie, bardzo dużo, różnorodnych dań do sfotografowania i stylizowania. Poniżej pozwoliłam sobie pokazać Wam kilka z nich.


Backstage i prawdziwa posesyjna uczta :)
Już nie mogę doczekać się kolejnych wyzwań :) a Was zawsze, bez ustanku - zachęcam do sięgania po swoje marzenia. Nawet mimo przeciwnościom. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz