Już nie pamiętam kiedy i gdzie urzekł mnie wygląd tych
popękanych słodkich uciech...
Ja już tak mam, że lubię bardziej popękane- niż w
całości,
odchodzące - niż pięknie się zlepiające,
róg, kraniec,
początek i
koniec- niż sam środek (dla mnie wcale nie najpyszniejszy)
lubię
niedoskonałości, wady, śmieszności, oderwania od ideału, pstryczki w nos,
niespodziewane ...
więc chyba dlatego chocolate crinkles
zaciekawiło,
rozbawiło
mnie do reszty... tak, że uczyniłam z nich popękanymi kropkami nad i
popołudniowej weekendowej kawy :)
Oryginalny przepis na chocolate crinkles, który mnie
zainspirował pochodzi stąd, dziękuje :)
... a to moja lekka modyfikacja :)
szklanka mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
pół szklanki kakao
1/4 szklanki cukru
szczypta soli
1/3 szklanki oleju
2 duże jajka
do ozdobienia ciastek- cukier puder
W misce wymieszałam suche składniki- oprócz cukru (po kolei: mąkę, proszek do pieczenia, sól, kakao)
w drugiej misce zmiksowałam olej z cukrem, po chwilce dodałam jaja- całość ubiłam. Do płynnej masy jajecznej, dodałam suche składniki całość wmieszałam mikserem- nie za długo (po prostu, do połączenia się składników). Następnie miskę z całością dajemy na co najmniej 3 godziny do lodówki- bardzo ważne! Po upływie minimum 3 godzin, wyciągnęłam z lodówki i masę formowałam w kulki wielkości różnej (jak wychodziły- uwierzcie formowanie w kulki nie należało do przyjemnych czynności) wielkość kulek miała być zbliżona do orzecha włoskiego... Uformowane kulki obtaczałam w cukrze pudrze. Dopiero takie oblepione białym puchem ułożyłam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Piekłam ok 13 minut- nie dłużej w temp. 170 st C.
w drugiej misce zmiksowałam olej z cukrem, po chwilce dodałam jaja- całość ubiłam. Do płynnej masy jajecznej, dodałam suche składniki całość wmieszałam mikserem- nie za długo (po prostu, do połączenia się składników). Następnie miskę z całością dajemy na co najmniej 3 godziny do lodówki- bardzo ważne! Po upływie minimum 3 godzin, wyciągnęłam z lodówki i masę formowałam w kulki wielkości różnej (jak wychodziły- uwierzcie formowanie w kulki nie należało do przyjemnych czynności) wielkość kulek miała być zbliżona do orzecha włoskiego... Uformowane kulki obtaczałam w cukrze pudrze. Dopiero takie oblepione białym puchem ułożyłam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Piekłam ok 13 minut- nie dłużej w temp. 170 st C.
Ps. Pięknie pękają
Ale pięknie wyglądają, no czarujące są.
OdpowiedzUsuńA jak smakują :) mmmmmmm zachęcam do wypróbowania :) pozdrawiam
UsuńPrześlicznie wyszły. Uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńślicznie popękały :)
OdpowiedzUsuńUroczo wyglądają! Próbowałam je mijającej zimy;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam te ciasteczka :) To jedne z moich ulubionych
OdpowiedzUsuńWyglądają pięknie :)
OdpowiedzUsuńkojarzą mi się ciasteczka zimowo. i choć wiosny czekam - zakochałam się :) cudne są
OdpowiedzUsuńtrafne zimowe spostrzeżenie :) hymm może warto za nie długo zrobić jakąś wersję wiosenną tych popękanych uciech? :) pozdrawiam
UsuńŚliczne i zachęcające:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam patrzeć na te popękane ciasteczka, wyglądają wyjątkowo!
OdpowiedzUsuńuwielbiam je!
OdpowiedzUsuńTeż lubię takie ciasteczka. Wyglądają bardzo ładnie. Apetyczne pyszności. :)
OdpowiedzUsuńwyszły piękne :)
OdpowiedzUsuń