uwielbiam klimat pełen słońca,
jasnych promieni przedostających się o świcie do mojego łóżka,
pachnącego wiatru we włosach,
ciepłego gwałtownego deszczu
tęczy…
gorących nocy na werandzie,
schłodzonego białego wina
jestem typem południowca...
lubiącego kolor na talerzu
lubiącego świeżość na talerzu
i orzeźwienie
jestem typem południowca...
który sezon na upalne dni
rozpoczyna w kolorze chłodnika z botwinki
pęczek świeżej botwinki (buraczki i liście nie mogą być za duże)
dwie młode marchewki
mała cebula
pęczek rzodkiewki
kalarepa
dymka
koperek
dwa "szczęśliwe jaja"
świeżo mielona sól, pieprz
liść laurowy, ziele angielskie
solidna łyżka ciemnego octu winnego
dwie szklanki zimnej maślanki lub zsiadłego mleka
purpurowe przyrządzanie:
w niewielkiej ilości wody gotuję (ok. 10 min) botwinkę- w całości, z jedną marchewką, cebulą, liściem laurowym i zielem angielskim, dodaję łyżkę octu winnego, po ugotowaniu traktuje blenderem i zostawiam do ostygnięcia.
W międzyczasie kroję na grube kostki rzodkiewkę, kalarepę, drugą marchewkę, siekam pęczek koperku i dymkę, gotuję na twardo "szczęśliwe jaja". Po stygnięciu purpurowego wywaru wstawiam go do lodówki - najlepiej na kilka godzin - ja już mam taki patent, że botwinkowy wywar przygotowuje sobie jeszcze przed śniadaniem- i wtedy wiem, że będzie akurat na porę obiadową- bądź lunchową- jak kto woli.
Po około dwóch godzinach wyciągam wywar z lodówki zalewam go szklankami zimnej maślanki, mieszam i wrzucam wszystkie świeże pokrojone warzywa. Znów daję do lodówki. Gdy mocno się schłodzi i lekko zgęstnieje- można już smakować- wlej do miseczki - zjadaj koniecznie z jajem.
Każdy ma swój sposób na chłodnik, Twój jest bardzo piękny! Pycha!
OdpowiedzUsuń